piątek, 25 lutego 2011

KAMIZELKI ODBLASKOWE – CIĄG DALSZY…


Nie myślałem, że temat bezpiecznej jazdy w kamizelkach odblaskowych wywoła takie zainteresowanie. Potwierdza się, że to ważna kwestia naszych rowerowych wyjazdów.
W telewizji aktualnie leci reklama: BĄDŹ WIDOCZNY NA DRODZE. Można się cieszyć, że myślimy podobnie. Dziś jednak chciałbym pokazać list jaki otrzymałem od Pawła z Kalisza.
Na tak zdecydowane poparcie promowania bezpieczeństwa postanowiłem zamieścić jego treść:
"Popieram jazdę w kamizelce. Nie zawsze w niej jadę – ale jak już jadę 
– to jest to zawsze kamizelka pomarańczowa.
 Czuje się w niej taki lepszy – bo jestem lepiej widoczny. 
Mniejszy stres dla mnie – jak i dla kierowców samochodów 
– którzy nie muszą się bać, że w ostatniej chwili zobaczą przed maską 
ciemno ubranego rowerzystę !!!
A wiecie że kolor pomarańczowy jest tym kolorem 
- który również z kosmosu jest najlepiej widoczny?
Czytałem o tym. 
Mam jednak cichą nadzieję że może w przyszłości  
sam się o tym przekonam i... zobaczę Ziemię z kosmosu ! ! !  Może ?
Pożyjemy - zobaczymy. Do zobaczenia na trasie rowerowej.  Paweł." 
 
Bardzo Dziękuję za ten list…
Myślę, że kolor pomarańczowy będzie już powszechnie widoczny na drogach.
 I pewnie to będą nasi koledzy rowerzyści.
POZDRAWIAJMY SIĘ WZAJEMNIE !!!
Będzie nam raźniej !!! 
Dadaję małą fotkę którą znalazłem w internecie na jednej ze stron przedszkolaków...
Tak więc: Piesi ŻÓŁTE, Rowerzyści POMARAŃCZOWE...
Pozdrawiam Wszystkich !!!

wtorek, 15 lutego 2011

Kamizelki odblaskowe


Na ostatnim spotkaniu wśród grona kolegów, ktoś z nie rowerzystów powiedział, że widział grupę przedszkolaków jak szły i miały założone kamizelki odblaskowe. Było to pod moim adresem, ponieważ za chwilę stwierdził, że widział również rowerzystów w kamizelkach.
I tutaj muszę stwierdzić, że grupa z którą jeżdżę zawsze ma na sobie kamizelki.
W zasadzie pomarańczowe, ponieważ ten kolor wydaje się być bardziej widocznym. Propagowałem je jak jeszcze nikt nie jeździł w kamizelkach. I mam z tego ogromna satysfakcję. Muszę również powiedzieć, że to nie był wcale mój pomysł. W roku 1999, będąc na wyprawie wzdłuż Wisły (pogranicze Polsko – Krzyżackie, trasa od Pleszewa do Malborka, 620 km.), spotkałem samotnego rowerzystę, który miał na tylnych sakwach rozpięta kamizelkę. Duże wrażenie zrobiło na mnie to, że nie widziałem później już z daleka nawet sylwetki tego rowerzysty, ale widziałem plamę koloru pomarańczowego. Na tej samej wyprawie nieco później, mijał nas również motocyklista. Harleyowiec, w czarnych skórach, ale w kamizelce. Też pomarańczowej. Szpan nie był dla niego najważniejszy. Liczyło się bezpieczeństwo.
No i tak to się zaczęło.
Dziś pojedyncze osoby już tak się zabezpieczają. Ktoś jadący do pracy, czasami wcześnie rano, jeszcze o zmroku, małe rodzinne grupki na wycieczkach, osoba jadąca na zakupy w środku dnia gdzie jest dość spory ruch samochodowy. Itd. Itd. Wszyscy oni mają założone kamizelki. Są widoczni lepiej niż każdy inny.
Bo naprawdę lepiej jesteśmy widoczni.  
Na początku nie wszyscy chcieli zakładać kamizelki. Był problem: jak ja będę wyglądać? Na dzień dzisiejszy jest świadomość inna, i nadszedł czas aby w kamizelki byli ubrani wszyscy rowerzyści którzy poruszają się po drogach. Nie mamy bezpiecznych ścieżek rowerowych. Poruszamy się prawie zawsze w miejscach o większym lub mniejszym natężeniu ruchu.
Miejmy kamizelkę na sobie.
Rowerzysta naprawdę nie ma szans z dużą, 
a przynajmniej o wiele większą masą samochodu. 
Niech dziś moja wypowiedź jeszcze bardziej tę formę bezpieczeństwa rozpropaguje.
Dołączam zdjęcie naszej grupy z przed trzech lat, przy wjeździe do Częstochowy.

wtorek, 8 lutego 2011

Jazda zimą?


Pewnie zima się kończy, więc kto jeszcze nie wyciągnął swojego roweru z miejsca odpoczynku to niech to zrobi. Ja już to zrobiłem, nawet nieco wcześniej. Dlaczego?
Wiele poradników pisze: jak się ubierać zimą – uważać na stawy kolanowe, kurtka powinna być półprzepuszczalna, rękawice ciepłe, czapka taka i taka, rower odpowiednio zakonserwowany… itd. itd.
I tu chciałbym powiedzieć o sobie. Nie jeżdżę zimą na rowerze. 
A dokładniej w czasie gdy jest śnieg, resztki lodu na powierzchni drogi lub temperatura powietrza dość sporo w minusie.
Nie jeżdżę bo się boję. Trzeba się wyraźnie do tego przyznać. Upadek, niefortunny poślizg pod inny pojazd może się skończyć nieciekawie.   
Oziębienie całego ciała z zwłaszcza głowy może mieć fatalne następstwa. 
Z odmrożeniami i udarem włącznie.
Pogoda na szczęście się poprawia. Temperatura w plusie, asfalt czarny a to już wspaniałe warunki na przejażdżki. Nie koniecznie te spostrzeżenia nadają się dla osób lubiących cross rowerowy. Ja traktuję jazdę rekreacyjnie, i tak po prostu robię.
No tak! Ale co zimą? I tu przyszła do pomocy moda. Kijki! Tak, spacery a kijkami. Ma to jeszcze jeden ogromny plus. Skoro we wszystkich  miesiącach oprócz zimy poruszam się przy pomocy samochodu albo roweru, to co z chodzeniem?
Wtedy zima jak znalazł. I tak to już jest.  Mam super zadowolenie, że w przeciągu roku aktywizuję większość mięśni.
Co z tego wybrać, jakie podjąć decyzje? Kto nie ma kijków, może je oczywiście kupić. Do następnej zimy sporo czasu. A dlaczego piszę o tym dzisiaj? Na letnie wyprawy rowerowe biorę kijki ze sobą. Po złożeniu zajmują naprawdę niewiele miejsca. No i zawsze znajdzie się las gdzie można pospacerować, czy obejść (nawet dookoła) jakieś jezioro. Zobaczycie ile uroku daje taki spacer, który w sumie jest... odpoczynkiem po jeździe rowerowej.
W tym roku też tak zrobię. 
Jak z tego wynika: strach, przezorność i obawa o własne zdrowie była przyczyną odkrycia innej przyjemności, nawet bardzo związanej z jazdami rowerowymi.